Asioka!


Wiele nieporozumień
28 września, 2008, 11:31 am
Filed under: Filmowo, Krewni i znajmoi Królika, Pierdoły

Nieporozumienie1: Sis wciąż uważa, że jej konstruktywna krytyka na temat mojej pracy maturalnej zmieniła mi życie i uratowała mój tyłek. Prawdziwe jest to tylko w połowie, bo ja sama sobie ten tyłek uratowałam, a ona mnie tylko do tego zainspirowała(doprowadzając mnie przy tym do obłędu, ale to drobiazg).  Nieporozumienie2:mój ojciec uważa, że studia rzuciłam przez depresję. Ale to nie jest taka depresja, którą się leczy, tylko taka wywołana przez moją złośliwość, więc mam się ogarnąć. No heloł, nie mam depresji. Nieporozumienie3: moja matka myśli, że zostałam fakirem i przestałam jeść. Prawda jest taka, że w moim pokoju mam magazyn z jedzeniem, które wystarczy mi na kilka tygodni(Sis! Bądź ze mnie dumna! Jeśli jakieś wojsko zmusi mnie do ukrywania się w domu, będę mogła spokojnie czekać aż mnie uratujecie!). Najsłodsze z nieporozumień: USOS powiedział mojemu nowemu wydziałowi, że mam legitymację ze starego wydziału. Stary wydział zabrał mi legitymację dawno temu. Będę walczyć z systemem!

I żeby w tej kwestii nie było nieporozumień: „Elegia” pięknym filmem jest, ale w swojej kategorii oczywiście. Jeśli lubisz filmy o uczuciach, cierpieniu, istocie natury człowieka itd., to jest film dla Ciebie. Jeśli lubisz filmy Coixet, pędź do kina. Jeśli jesteś szalenie przywiązany do prozy Philipa Rotha, to może daruj sobie oglądanie, bo chociaż książki nie czytałam, to po recenzjach filmu można wywnioskować, że Roth i Coixet to troszku inne bajki. I żeby nie było absolutnie żadnych nieporozumień: powyższe napisała fanka Bena Kingsleya, która obejrzy każdy film, w którym gra ten zacny aktor(nawet „Listę Schindlera”). Chyba nie jestem wiarygodna.



Umrao Jaan
18 września, 2008, 10:12 pm
Filed under: Bollywood, Filmowo

Miał to być film miły i przyjemny, a męczyłam go dwa dni.  To nawet nie jest jakiś starsznie zły film, ale ilość łez przelanych na ekranie zirytowałaby największego romantyka. A co dopiero mnie. Skróciłabym o połowę. Żeby się tak nie ciągnęło i żeby tyle nie płakali. Rozumiem, dziewczyna miała przerąbane, to można trochę pochlipać, ale tak w każdej scenie? Poza tym, jeśli ktoś ma jakiś problem, to niech mówi o tym w trzech zdaniach zmiast walić przemowę na piętnaście minut. Jeśli ktoś jest pijany i niepokojem napawa go wizja spania na łóżku, to niech się po prostu kładzie na podłodze zmiast turlać się w tę i z powrotem przez całą scenę.

Aktorzy  nie powalają. Aishwarya jak zwykle śliczna i spłakana. Abhishek-tajemnicze uśmiechy na zmianę z mrocznymi grymasami. Nie piszę „jak zwykle”, ale na pewno już to kiedyś widziałam. Poza tym jego postać prezentuje sobą moją ulubioną postawę” „ja jadę, ty czekaj, ja wrócę, a może nie wrócę, zobaczę, zastanowię się”. Przed ostatecznym potepieniem ratują go tylko śliczne butki i sznury pereł,  nie śmiem po prostu pisać złych rzeczy o kimś tak pięknie odzianym. Sunil raczej śmiszny niż straszny, a w dodatku ten jego makijaż… Tylko Shabana Azmi trzymała poziom.

Za to pokochałam ten film za piosenki. Normalny cżłowiek na pewno zgrzyta zębami, oglądając je, ale ja się chyba zdążyłam już zakochać w kathaku, więc te wszystkie tupania i rzewne pieśni są dla mnie po prostu cudowne. Ech, jeszcze dwa tygodnie i pewnie będę miała kathaku szczerze dość…

PS. Śmieszy mnie okropnie to porównywanie „Umrao Jaan” do ‚Devdasa”. No dobrze, oba rozwlekłe, oba kostiumowe. I jeden bohater nie wylewa za kołnierz. No i? Jakieś wnioski?



Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja nie znam węgierskiego
13 września, 2008, 12:15 pm
Filed under: Filmowo, Tłumaczenia

Obejrzałam „Kontrolerów”. Nawiasem mówiąc, świetnie mi się ogląda, bardzo dobry film. Wytrzymuje próbę czasu. A tłumaczenie rzuciło mnie na kolana.

Napisy: Nie mam palców u obu nóg.

Lektor: Nie mam palców lewej stopy.

 

No jasne, przecież nie ma żadnej różnicy, czy u jednej czy u obu.

 

PS. Sprzedam dziecko! Tanio! Zakatarzone i płacze w nocy, ale za to jakie ładne!

 



Opaleni, wypoczęci i gotowi do pracy
12 września, 2008, 1:31 pm
Filed under: Filmowo, Krewni i znajmoi Królika, Uncategorized

„Początkowo w restauracji panował spory ruch i razem z młodymi protegowanymi, którzy czuli coś w rodzaju respektu przed Samem, Dymitrem i mną, pracowaliśmy od rana do późnej nocy. Po zamknięciu restauracji opanowywaliśmy bar, piliśmy szampana-kupowanego po kosztach cristala- i usypywaliśmy kokainę w szerokie kreski, ciągnące się od jednego końca baru do drugiego, po czym przechodziliśmy wzdłuż nich  na czworakach, wciągając narkotyk nosem. Co fajniejsze i bardziej puszczalskie kelnerki trzymały z nami, mieliśmy więc wiele okazji, żeby się z którąś z nich pogrzmocić w magazynie lub wprost na barze; jako centra seksu po godzniach szczególną popularnością cieszyły się dwudziestokilogramowe worki z mąką. Kanapkami z wołowiną i darmowymi przekąskami przekupywaliśmy bramkarzy i ochroniarzy we wszystkich pobliskich klubach nocnych i dyskotekach, więc kiedy kończyliśmy z rozrywkami na barze  Work Progress, mogliśmy przenosić się z klubu do klubu bez konieczności stania w kolejkach czy płacenia za wstęp. Szwadron naćpanych punkrockowych gitarzystów stołował się w Work Progress za darmo- w zamian za to dostawaliśmy bezpłatne bilety i wejściówki za scenę w Mudd Club, CBGB, Tier Three, Hurrah, Club 57 i tak dalej. A kiedy zamykano ostatni klub, my dalej piliśmy i ćpaliśmy do siódmej rano, kiedy to, jeżeli tylko dopisywała pogoda, wsiadaliśmy do pociągu i jechaliśmy na Long Beach. Po drodze zażywaliśmy resztkę hery, aby zupełnie już odlecieć na plaży. Ten, kto obudził się z drzemki, przewracał pozostałych, aby nie spiekli się nierówno na słońcu. Kiedy z piaskiem we włosach docieraliśmy wreszcie z powrotem do pracy, bylismy opaleni, wypoczęci i gotowi do pracy.”        Anthony Bourdain „Kill Grill”

PS. Sis podgląda Paryżan przez okno i dzieki temu wiem, że ktoś w dalekim Paryżu oglądał wczoraj „House’a”. Ogladał sobie na ścianie, z rzutnika. Zaczajcie to, taki duuży Gregory House, z takimi duuuużymi napisami. Chcę mieć rzutnik!



Chyba znów powinnam rzucić studia
8 września, 2008, 4:13 pm
Filed under: Filmowo

Nowa seria „Lost” już leci w telewizji, a ja wciąż nie ogarniam wcześniejszych odcinków. A AXN premierowe odcinki „CSI:NY”, a od pażdzienrika „CSI:LV”. Polubiłam „Dextera”. Sis kręci nosem, ale to dlatego, że nie lubi Michaela C. Halla. Zaczynam wkręcać się w „Czas honoru”. Bałam się, że to będzie taka powtóka z „Tajemnicy twierdzy szyfrów”(widziałam jeden odcinek: Paweł Małaszyński biegł, biegł, biegł i muszę przyznać, że robił to z wdziękiem, ale nic z tego nie wynikało), ale odcinek się rozkręcił, zaciekawił mnie i czekam na więcej. Troszkę wkurwiają mnie zdjęcia archiwalne, ale jakoś to wybaczę, mając w pamięci „Jutro idziemy do kina”(kto nie widział „Jutro idziemy do kina”, ten trąba.). Oprócz tego oglądam „Rzym”. I kończę „Friends”. I poprawiam sobie humor „MASHem”. A od czasu do czasu oglądam „Wzór” i „Bones”.

Ej no, ja po prostu nie mam czasu na studia.